Skróty klawiszowe:

Skróty klawiszowe:

EnglishPolishUkrainian

Wersja dla słabowidzących

Wersja dla niepełnosprawnych

Dziedzictwo Kulturowe Benedyktynów Świętokrzyskich

Strona główna » Historia » Dziedzictwo Kulturowe Benedyktynów Świętokrzyskich

wielkość tekstu: A | A | A

Prof. MAREK DERWICH –  Uniwersytet  Wrocławski

DZIAŁALNOŚĆ BENEDYKTYNÓW  ŁYSOGÓRSKICH W OKRESIE MONARCHII PIERWSZYCH JAGIELLONÓW

Główną sferą działalności mnicha benedyktyńskiego, a zarazem podstawą funkcjonowania całej wspólnoty, była i jest (zgodnie z nakazem Reguły) służba Bogu, wyrażająca się, szczególnie od czasów karolińskich, przede wszystkim przez liturgię. Ta jednak bynajmniej nie była jednorodna. Oczywiście: podstawą była liturgia konwentualna, skodyfikowana w zasadniczych zarysach przez św. Benedykta, a w części zależna od przyjętych miejscowych zwyczajów. Jednakowoż klasztor od początku swego istnienia stał się ośrodkiem zaspakajania dewocyjnych potrzeb społeczeństwa. Stąd też praktyczna konieczność uprawiania przez posiadających święcenia zakonników duszpasterstwa na potrzeby wiernych poza klauzurą. Na zewnątrz zabudowań klasztornych była to bezpośrednia lub pośrednia opieka i nadzór nad dependencjami: prepozyturami i parafiami pod patronatem opactwa, a także, dzięki obejmowaniu przy władcach i możnowładcach funkcji kapelanów, nad reprezentantami ówczesnej elity społecznej. Dodać do tego trzeba kaznodziejstwo oraz działalność misyjną i ewangelizacyjną. W obrębie klasztoru była to z kolei opieka duchowa nad gośćmi, ubogimi, chorymi, okoliczną ludnością, a w wypadku zgromadzenia świętokrzyskiego ogromne zadanie obsługi miejsca pielgrzymkowego, jakim stało się opactwo na Łyścu z chwilą uzyskania i rozsławienia relikwii Drzewa Krzyża Świętego, a wiec od początku XIV w.

Do końca XIV w. brak informacji na temat liturgii mnichów łysogórskich. Widoczne w tym okresie bliskie związki z Tyńcem, którego filią było opactwo na Łyścu, pozwalają domniemywać, iż tutejsza liturgia konwentualna podobna była do uprawianej przez mnichów tynieckich. Rozwijający się od początku XIV w. kult relikwii świętokrzyskiej, ukształtowanie się już w tym czasie na Łyścu ośrodka pielgrzymkowego, to fakty, które pozwalają domyślać się, że kwestia obsługi sanktuarium nabierała stopniowo coraz większego znaczenia. Wniosek ten zdają się popierać: rozbudowa opactwa w połowie XIV w. i związana z nią zmiana wezwania świątyni (z pierwotnej Świętej Trójcy na Świętego Krzyża), coraz częstsze wizyty w klasztorze przedstawicieli możnowładztwa i władcy z jego dworem oraz znaczenie, jakie dla gospodarki klasztoru miały już na początku następnego stulecia z jednej strony wota składane przez pątników, z drugiej -  koszty podejmowania możnych gości. Mniejsze znaczenie miała obsługa podległych opactwu parafii. Parafie w obu Słupiach, Modliborzycach i Koniemłotach oraz kościółek św. Wojciecha w Sandomierzu zarządzane były z reguły przez duchownych świeckich. Tylko jedna, początkowo w Ciepłej, później, w końcu XIV w. przeniesiona do Mniszka (obie na południowy zachód od Radomia), obsługiwana była przez zakonników i miała charakter niewielkiej prepozytury.

Istotne zmiany przyniósł przełom XIV i XV w. Po pierwsze, opactwo nasze ostatecznie uniezależniło się od macierzystej placówki w Tyńcu. Po drugie, na tereny Polski dotarł zapoczątkowany we włoskim Subiaco ruch reformy benedyktynów, w którym udział brali także mnisi z Polski, w tym być może z Tyńca i Łyśca. Po trzecie, od początku panowania nowej dynastii, Jagiellonów, powstał między nią a opactwem świętokrzyskim specyficzny, silny związek, wpływający w sposób często decydujący na jego dalsze losy. Po czwarte wreszcie, wspólnota łysogórska wyłoniła wybitną postać mnicha, misjonarza, ascety i eremity, czterokrotnego opata, współpracownika Jagiełły — Mikołaja Drozdka, zwanego też Mniszkiem.

Opatem został Mikołaj w 1379 lub na początku 1380 r. 22 IX 1386 r., podczas pobytu Władysława Jagiełły w klasztorze, uzyskał on od nowego władcy ważny przywilej. Był wówczas opatem i równocześnie kapelanem Jagiełły. Niespełna dwa miesiące później, 16 XI 1386 r., opatem wybrany został Paweł, który sprawował tę funkcję do 1400 r. Nasuwa się oczywiste pytanie: co stało się z Mikołajem? Czyżby zaraz po otrzymaniu od Jagiełły przywileju zmarł? Jednakże, jeśli słuszna jest postulowana tu jego identyfikacja z Mikołajem Drozdkiem, zwanym też Mniszkiem, kaznodzieją i spowiednikiem Jagiełły, opatem łysogórskim w latach 1413—1433 (z dwoma przerwami), identyfikacja oparta głównie na tożsamości imienia i charakteru związku z królem, przypuszczenie o śmierci Mikołaja przed 16 XI 1386 r. należy odrzucić.

Pomocą w rozwiązaniu zagadki służy analiza sytuacji, w jakiej wydany został przywilej z 1386 r. Jagiełło odwiedził klasztor na Łyścu tuż przed wyruszeniem na wyprawę misyjną do Litwy. Przypuszczamy, że z tym właśnie wydarzeniem wiązać trzeba zniknięcie Mikołaja, który prawdopodobnie zrzekł się funkcji opata i — może z grupą zakonników — wyruszył wraz z władcą na Litwę uczestnicząc w jej chrystianizacji Za hipotezą taką przemawia szereg pośrednich argumentów, z których w tym miejscu przytoczyć możemy tylko część.

Funkcja kapelana królewskiego pełniona przez Mikołaja już we wrześniu 1386 r., a więc kilka zaledwie miesięcy po chrzcie i koronacji Jagiełły, skłania do przypuszczenia, że pojawił się on u jego boku wcześniej, kto wie czy nie przed ceremonią chrztu. Działalność misyjna nie była obca mnichom świętokrzyskim właściwie od momentu fundacji opactwa, czyli lat 30. XII w. Wskazuje na to jego usytuowanie, dokonania w regionie łysogórskim oraz ogromne posiadłości dziesięcinne klasztoru na Lubelszczyźnie i we wschodniej części Radomszczyzny, obejmujące dochody z ponad 80 wsi, a początek swój biorące w XII w., najpewniej nadane już przy fundacji opactwa w latach 1136—1137. Działalność Na obszarze Puszczy Radomskiej, najpierw w Ciepłej, potem w Mniszku, posiadanie przez krótki czas niewielkiej celi klasztornej w Skowieszynie (obecnym Kazimierzu Dolnym) oraz posiadłości w Sandomierzu i, prawdopodobnie, w Lublinie stanowią dodatkowe przesłanki popierające tę hipotezę. Jeszcze w połowie XIV w. u południowych podnóży Łyśca funkcjonował erem, o którym niestety nic bliższego nie wiadomo. Podobny erem, w końcu tegoż wieku, powstał u stóp Łysicy (pod wezwaniem św. Katarzyny), w miejscu dzisiejszego klasztoru bernardyńskiego, a założył go, rzecz charakterystyczna, rycerz rodem z Podola22, który - tu już wkraczamy w sferę domysłów — wspomagany być mógł przez Mikołaja Drozdka.

Można przypuszczać, że Mikołaj Drozdek, już jako opat łysogórski, wchodził w skład grupy Małopolan prowadzących pertraktacje w sprawie unii z Litwą. Udział w nich przedstawicieli Kościoła, mimo że źródłowo niepotwierdzony, wydaje się oczywisty. Opat Łyśca dysponował ważnymi atutami, które mogły zadecydować o jego włączeniu do tych negocjacji. Były to: doświadczenie w działalności na trudnych terenach pogranicza polsko-ruskiego, posiadanie sławnej już cudami relikwii świętokrzyskiej, oraz legenda uznająca ów relikwiarz za berło koronacyjne św. Stefana króla węgierskiego. Wydaje się, że m.in. z tego powodu relikwiarz świętokrzyski został wykorzystany podczas koronacji Władysława Jagiełły. W efekcie zaś Jagiełło jego wizerunek (podwójny krzyż patriarchalny) włączył do swojego rodowego herbu, Pogoni: konny rycerz  dzierżył odtąd tarczę z takim właśnie krzyżem. Reminiscencją podjętej w końcu 1386 r. przez Mikołaja Drozdka (z kilkoma mnichami i relikwią) wyprawy misyjnej na Litwę zdaje się być znana ze źródeł XVI-wiecznych legenda o czasowym pozostawaniu relikwii świętokrzyskiej w Wilnie.

Na korzyść przedstawionej koncepcji przemawia także kilka innych wzmianek źródłowych, które zebrane razem stają się wiele mówiące. W 1394 r. opactwo na Łysej Górze odwiedził dopiero co uwolniony z więzienia Andrzejko, brat Jagiełły. Cztery lata później, w 1398 r., papież wyznaczył Pawła, znanego nam już następcę Mikołaja Drozdka na godności opata łysogórskiego, jednym z opiekunów powstałego w wyniku chrystianizacji Litwy biskupstwa wileńskiego, a ponadto uczynił go swoim kapelanem oraz mianował dla opactwa konserwatorów, czyli opiekunów. Około tego czasu przebywał też w klasztorze świętokrzyskim znany misjonarz, dominikanin Jan Sartorius, biskup Seretu, który w naszym opactwie wystawił przywilej nadający kościołowi św. Jana Chrzciciela w Serecie odpust czterdziestodniowy.

Jak potoczyły się losy misji łysogórskiej na Litwie? Dlaczego powstałe tam w 1405 r. opactwo w Starych Trokach zostało filią opactwa tynieckiego, a nie świętokrzyskiego? Czy doszukiwać się tu można interwencji przychylnego Tyńcowi Piotra Wysza? Pytania te pozostają tymczasowo bez odpowiedzi.

Mikołaj Drozdek vel Mniszek pojawił się ponownie na Łysej Górze najpóźniej w 1413 r., gdy, po rezygnacji i przejściu do kanoników regularnych z klasztoru Bożego Ciała na Kazimierzu pod Krakowem uczonego Jana Katarzynki, został 13 IX wybrany opatem. Termin powrotu Mikołaja3 na stolec opaci wiąże się być może z odżywającymi właśnie w tym okresie w otoczeniu Jagiełły (Mikołaj był jego spowiednikiem) planami doprowadzenia do unii kościelnej z reprezentantami obrządku wschodniego. W ten sposób opactwo łysogórskie z jego zasobami ludzkimi i materialnymi mogło wydatnie wesprzeć starania króla. W tej sytuacji jednym z głównych zadań stało się przeprowadzenie w nim reformy życia wewnętrznego. Zaczęto od kodyfikacji miejscowych zwyczajów. Ówczesny kryzys opactwa w Tyńcu oraz niezadowalający stan życia wewnętrznego w innych opactwach na terenie Królestwa, zmusił inicjatorów przedsięwzięcia do sięgnięcia po wzory zagraniczne.

Jeden z najbliższych współpracowników Mikołaja Drozdka, późniejszy opat-reformator opactwa w Lubiniu, Wojciech Łysy, wysłany został do opactw w Cluny, Melk i na Monte Cassino z poleceniem obserwowania oraz spisania zwyczajów klasztornych. Rezultaty misji stały się pod stawą do opracowania własnych, łysogórskich, szczęśliwie zachowanych, zwyczajów. Według kopiującego je w 1472 r. brata Pawła z Krakowa, zostały one spisane zaraz po powrocie Mikołaja Drozdka z soboru w Bazylei, a więc między końcem 1431 r, a 16IX 1433 r., czyli dniem śmierci opata. Sądzimy jednakże, iż kopista pomylił czas reformy z momentem jej zatwierdzenia i uzupełnienia w marcu 1433 r. przez Hieronima z Pragi, byłego towarzysza Mikołaja, a w tym czasie legata soboru bazylejskiego do Władysława Jagiełły. W takim wypadku misję Wojciecha (zmarłego już w 1427 r.) i wprowadzenie zreformowanych zwyczajów położyć trzeba na lata 1418-1421, a zatem po wprowadzeniu reformy w opactwie w Melk, a przed rezygnacją Mikołaja z funkcji opata świętokrzyskiego (1421/1422 r.) oraz objęciem zwierzchnictwa nad klasztorem lubińskim przez Wojciecha Łysego (1421 lub 1422 r).

Ciekawe są dalsze losy tej nieznanej historiografii reformy. Początkowo wszystko układało się pomyślnie. Wojciech Łysy, jeden z jej twórców, wybrany został pod naciskiem króla opatem lubińskim stając się tu zdecydowanym rzecznikiem reformy. Było to zresztą najpewniej zamiarem Jagiełły i jego spowiednika, Mikołaja Drozdka, którzy poprzez zreformowanie kolejnego opactwa poszerzyć chcieli bazę dla dalszych działań. W tym samym czasie Mikołaj ustąpił z opactwa łysogórskiego, przystępując, razem z grupą zakonników, do organizacji nowego eremu, usytuowanego tym razem tuż pod Leżajskiem, najprawdopodobniej w tym samym miejscu, w którym niemal dwa wieki później stanął sławny klasztor bernardyński. Była to strefa pogranicza i wzajemnego przenikania się wpływów katolicyzmu zachodniego i wschodniego.

Program, obejmujący chrystianizację pogan, nawracanie schizmatyków i utrwalanie w wierze neofitów, sygnalizowany już poprzez wezwanie nowej placówki (św. Maria Magdalena), wyłożony został w suplice wystosowanej przez Jagiełłę do papieża Marcina V około 1423 r., w której król prosił o usankcjonowanie poczynań swojego spowiednika i kaznodziei, Mikołaja Drozdka vel Mniszka. Zajęty działalnością w odległej ziemi przemyskiej nie dostrzegł w porę Mikołaj symptomów nadchodzącego kryzysu, który objął oba zreformowane opactwa. W nieznanych okolicznościach Wojciech Łysy zmuszony został do opuszczenia opactwa lubińskiego, a jego miejsce zajął triumfalnie powracający poprzedni opat, Mikołaj. Wojciech powrócił na Łysą Górę i szybko objął stolec opacki w macierzystym klasztorze. Dzierżył go jednakże krótko, pod naporem trudności wewnętrznych, a może i ze względu na podeszły wiek lub stan zdrowia, rezygnując z funkcji. Sytuacja w konwencie oraz brak reakcji papieża na suplikę króla zmusiły Mikołaja do powrotu, ciągle przy poparciu władcy, do klasztoru łysogórskiego, gdzie po raz czwarty i ostatni objął urząd opata, próbując umocnić i kontynuować dzieło reformy.

Jest to prawdopodobnie istotny moment w genezie znanego i rozmaicie ocenianego, pierwszego w kraju, aktu podziału majątku klasztornego na stół opacki (ok. 2/3 dochodu) oraz stół mniszy, czyli wspólny. Przypuszczamy, że przyczyną takiego kroku było pojawienie się silnej opozycji wewnątrz konwentu skierowanej przeciw planom Mikołaja. Opozycja ta nie była na tyle silna, aby spowodować usunięcie popieranego przez króla opata — tak, jak to miało miejsce w Lubiniu — wystarczająca jednak, by skutecznie hamować lub udaremnić jego poczynania. Przyczyn pojawienia się opozycji można się jedynie domyślać. Zaostrzenie norm życia klasztornego nie mogło spotkać się z powszechną aprobatą zakonników, zwłaszcza, że zaangażowany na innym polu opat zaniedbał gospodarkę. Obszerne posiadłości na Lubelszczyźnie były opuszczone i zniszczone, duża, cenna wieś parafialna Modliborzyce zastawiona, podjęte w drugiej połowie ubiegłego wieku i kontynuowane jeszcze na początku XV w. próby komasacji dóbr i intensyfikacji wykorzystania terenów wokół klasztoru — zaniechane. Ogólnie rzecz biorąc, posiadłości opactwa były rozproszone i trudne do zarządzania. Kłopoty te pogłębiło zapewne odejście na nowe placówki eremickie (pod Leżajsk i pod Łysicę) części najbardziej zaangażowanych w dzieło reformy zakonników.

Trudne warunki życia w zreformowanym, jednakże źle administrowanym opactwie, odstręczały ewentualnych nowicjuszy. Nie bez powodu Hieronim z Pragi zatwierdzając reformy upominał naszego opata Mikołaja, aby nie obciążał nadmiernie nocnymi modlitwami nielicznych mnichów i zasięgał rady najstarszych członków zgromadzenia przed podjęciem ważniejszych decyzji. Wydaje się, że podział z 1427 r. uznać można za swoisty kompromis pomiędzy opatem i jego zwolennikami a resztą konwentu, kompromis, nad którego opracowaniem i urzeczywistnieniem pracowały takie ówczesne autorytety, jak wspomniany już Hieronim z Pragi, a także przedstawiciele Uniwersytetu Krakowskiego: Jakub z Paradyża, Stanisław ze Skalbmierza, Jan z Dąbrówki.

W zamian za ustępstwa opata i uzyskanie względnej samodzielności ekonomicznej zapłacił konwent łysogórski wysoką cenę. Na jego barki spadło rozwiązanie głównych problemów gospodarczych klasztoru. Nie bez przyczyny wszak właśnie jemu przypadły posiadłości oddalone, zniszczone lub zastawione, a charakterystyczne jest zwłaszcza wprowadzone do aktu podziału zastrzeżenie, że to na zakonnikach spoczywa obowiązek ich renowacji, lokacji i wykupienia. Okazało się to zresztą przekraczać ich możliwości. Mikołaj uzyskał wolną rękę w swych poczynaniach na Wschodzie. I rzeczywiście spotykamy go tam działającego z ramienia Jagiełły. Konwent musiał także zgodzić się na kontynuację reformy. Chodziło w tym wypadku o odnowienie obowiązku liturgii żałobnej za dusze fundatorów, ich potomków i dobrodziejów opactwa. Prowadziło to do osiągnięcia co najmniej dwóch istotnych celów. Przypomnienie rzeczywistych fundatorów, uroczyste, publiczne celebrowanie pamięci o nich i ich następcach, współtwórcach potęgi klasztoru, stanowiło powrót „do źródeł” i wzmocnić miało życie wewnętrzne mnichów. Oznaczało także poprawienie wizerunku i atrakcyjności opactwa w oczach żyjących potomków fundatorów i dobroczyńców oraz potencjalnych darczyńców. W szczególności domyślać się można chęci zjednania sobie przychylności potężnych Oleśnickich, posiadających w kościele klasztornym grobowiec rodzinny. Nie wiemy, na ile opatowi Mikołajowi udało się. uzyskać poparcie Zbigniewa Oleśnickiego, biskupa krakowskiego, dla swojej akcji wśród zamieszkującej ziemie Korony ludności ruskiej. Faktem jest jednak, że stał się on strażnikiem trwałości aktu z 1427 r. oraz, wraz z rodziną, opiekunem i dobrodziejem opactwa.

Przedstawione reformy opata Mikołaja w niewielkim tylko stopniu przeżyły swego twórcę. Bez porównania dłużej przetrwały w pamięci i tradycji opactwa, wywierając znaczny wpływ na jego dalsze losy.

Wzmianka o Piotrze z Borzykowa, zakonniku znanym ze swej działalności w skryptorium klasztornym w czasach opata Mikołaja, który w 1447 r. przebywał jako „wygnaniec” z opactwa w eremie pod Leżajskiem, a także inne, pośrednie informacje, pozwalają na próbę rekonstrukcji wydarzeń po śmierci wielkiego opata. Długo tłumiony konflikt między zwolennikami i przeciwnikami zmian wybuchł wówczas z nową siłą. Ostateczne starcie nastąpiło raczej po roku 1436, może dopiero w latach 1442-1447. Zwycięsko wyszli z niego ci ostatni Współpracownicy zmarłego opata zostali odsunięci od wpływów, w części zaś, pod przymusem lub dobrowolnie, schronili się w którymś z dwóch załozónych przez niego eremów. Dzieje opactwa potoczyły się w nowym, niezamierzonym przez Mikołaja, kierunku.

Prawdopodobnie iskrą powodującą wybuch tego konfliktu było zrezygnowanie z przestrzegania zreformowanych zwyczajów klasztornych. W każdym razie ze słów brata Pawła z Krakowa wynika, że w jego czasach już one nie obowiązywały. Atoli na podkreślenie zasługuje fakt dalszego przechowywania i przepisywania tych Consuetudiens. Łączyć to trzeba najpewniej z próbą opracowania na podstawie dokonań czasów opata Mikołaja nowych zwyczajów klasztornych, które uwzględniałyby zmienione warunki, w jakich przyszło funkcjonować opactwu w drugiej połowie XV w. oraz odzwierciedliły aspiracje i przekonania nowej silnej osobowości, opata Michała z z Krakowa. Do takiego wniosku prowadzi analiza ówczesnej sytuacji w opactwie, składu i doboru przepisywanych w tym okresie na użytek biblioteki klasztornej dzieł oraz kilka glos zachowanych w rękopisach łysogórskich. Oprócz Pawła z Krakowa w skład nowej grupy reformatorskiej, wyraźnie nawiązującej z jednej strony do reform Mikołaja Drozdka, z drugiej - do tzw. nowej pobożności, która właśnie wówczas zaczęła święcić większe triumfy w środowisku duchowieństwa krakowskiego, wchodzili także inni mnisi: Mikołaj z Wielkiego Koźmina, Maciej z Pełczyna, Bernard Sądecki z Krakowa, Szymon z Nowego Sącza, Andrzej z Nowej Słupi oraz, zapewne, Maciej z Pabianic. Wszyscy oni przewinęli się przez skryptorium klasztorne, a niektórzy w decydującym momencie objęli główne urzędy: Mikołaj z Koźmina przeorat, zaś Paweł z Krakowa, Maciej z Pabianic i Andrzej ze Słupi kolejno, w latach 1467—1472, podprzeorat. Na ten też okres datować trzeba główne poczynania tej grupy.

Podobnie jak przed pięćdziesięciu laty nawiązano współpracę z ośrodkiem zagranicznym. Tym razem była to macierz benedyktyńska, sławne opactwo na Monte Cassino. Rezultatem kontaktów, oprócz kilku rękopisów skopiowanych w tamtejszym skryptorium przez wysłanych w tym celu mnichów łysogórskich, było powstanie legendy o montecasseńskich początkach opactwa łysogórskiego. Legendy o niewątpliwie uczonej genezie, którą po raz pierwszy zapisał w 1475 r. blisko (i nie całkiem bezinteresownie) związany z opactwem świętokrzyskim Jan Długosz, w swojej Księdze uposażeń klasztorów diecezji krakowskiej.

Jednakże tym razem wysiłek reformatorski nie powiódł się, a w każdym razie nie powiódł się w pełni. Prawdopodobnie na przełomie lat 1473 i 1474 nastąpiło załamanie, ostro zasygnalizowane dymisją udzieloną przez opata Mikołajowi z Koźmina, który nie tylko został pozbawiony urzędu przeora, ale na dodatek usunięty do odległej prepozytury klasztornej w Wąwolnicy. Ta nagła zmiana stanowiska opata, dotychczas raczej popierającego zmiany, wskazuje jak w istocie rzeczy różny był cel poczynań dumnego Michała z Krakowa oraz najbardziej zagorzałych reformatorów. Pierwszemu chodziło o utrzymanie poparcia Jagiellonów i popularności relikwii świętokrzyskiej wśród elit Królestwa, do czego w zupełności wystarczały niewielkie retusze życia wewnętrznego, wzmocnione innymi działaniami, takimi jak budowa nowego klasztoru i przebudowa kościoła klasztornego oraz rozwój kaznodziejstwa (to dla polepszenia zewnętrznej oprawy sanktuarium tudzież poprawy obsługi pątników), a także tworzenie nowych legend opiewających dawność opactwa i miejsca jego fundacji oraz sławę relikwii. Drugim natomiast zależało na dość gruntownej zmianie modelu życia wewnętrznego w kierunku „powrotu do źródeł”, rozumianego zdaje się przez nich jako połączenie kontemplacji, mistycyzmu, ascezy, surowej dyscypliny ioderwania od życia doczesnego.

Odsunięci od wpływów zwolennicy zmian nie zrezygnowali. Niebawem. udało się im odzyskać wpływy., gdy w 1489 r., w dramatycznych okolicznościach, po depozycji opata Jana Sartoriusa z Krakowa, opatem wybrany został Maciej z Pełczyna, przeorem Andrzej z Nowej Słupi, a podprzeorem Bernard Sądecki z Krakowa. Niestety, zachowane źródła nie pozwalają na przeprowadzenie głębszej analizy ówczesnych wydarzeń. Atoli nawet w ich skromnym świetle próba kontynuacji dawnych zamierzeń rysuje się dość wyraziście. Wskazuje na nią wymowa spisanego przez Bernarda z Krakowa żywotu właśnie zmarłego (w 1490 r.) Mikołaja z Wielkiego Koźmina63, a także zawartość przepisywanych wówczas rękopisów. Dodajmy do tego udział przedstawiciela konwentu łysogórskiego w reformie klasztoru bożogrobców w Przeworsku oraz znamienną próbę odciążenia mnichów od obowiązku obsługi świętokrzyskiego ośrodka pielgrzymkowego poprzez zawarcie ugody z bernardynami zasiedlającymi dawny erem łysogórski św. Katarzyny pod Łysicą, którzy — w zamian za rezygnację opactwa z pretensji do tego eremu — zobowiązali się do pomocy przy spowiadaniu pielgrzymów licznie napływających na Łysą Górę, do sanktuarium świętokrzyskiego, w święta i uroczystości kościelne. Z tymi zamiarami wiązać chyba trzeba także nawiązanie kontaktów z opactwami benedyktyńskimi zrzeszonymi w sławnej kongregacji św. Justyny z Padwy. Ponowne spory wewnątrz konwentu, które w 1496 r. doprowadziły do rezygnacji opata Macieja z Pełczyna, a następnie wielki kryzys gospodarczy opactwa, spowodowany nieurodzajami, zarazami oraz zniszczeniami wojennymi, które dotknęły jego dobra na przełomie XV/XVI w., pogrzebały zamiary reformatorów.

Przyjrzyjmy się z kolei dalszym losom akcji misyjnej wśród ludności obrządku wschodniego monarchii Jagiellońskiej, tak obiecująco rozwijającej się pod rządami Mikołaja Drozdka. Pamiętamy, że opierała się ona na dwu eremach prowadzonych przez benedyktynów łysogórskich: św. Katarzyny pod Łysicą i św. Marii Magdaleny pod Leżajskiem. Cytowana już wzmianka z 1447 r. o wygnańcu Piotrze poświadcza funkcjonowanie jeszcze w tym czasie eremu pod Leżajskiem, który jednakże zanikł niedługo potem, najpóźniej w latach pięćdziesiątych XV w. Aliści zwolennicy działalności misyjnej nie zrezygnowali. Część konwentu łysogórskie-go, zapewne zasilona byłymi eremitami leżajskimi, podjęła próbę założenia nowej, tym razem regularnej, placówki — prepozytury w ziemi lwowskiej. Na ich czele stanął Mikołaj Forstek. Zamożny szlachcic z Tczycy, wydawszy córkę za Jana Halickiego i zapewniwszy stałe dochody sobie oraz swojej siostrze Annie, porzucił życie świeckie i wstąpił do opactwa na Łysej Górze. Z jego też zapewne inicjatywy, popartej funduszami, nadał w 1451 r. Kazimierz Jagiellończyk opactwu miejsce pod fundację klasztoru (prepozytury) pod wezwaniem Wniebowzięcia NMP.

Według dokumentu fundacyjnego celem fundacji miało być zagospodarowanie zniszczonych ziem i głoszenie chwały bożej. Atoli jej lokalizacja w ziemi lwowskiej, na wzgórzu zwanym Ruski Monastyr (dziś .Stradecka Góra) położonym pod Stradczem, wsią znajdującą się nieopodal Gródka Jagiellońskiego, a także wezwanie, wyraźnie nawiązujące do takiegoż patrocmium funkcjonującej w Stradczu od początku XV w. cerkwi prawosławnej, wydają się wskazywać na przewagę celów misyjnych nowej fundacji. Fundacja ta nie powiodła się, a może nawet nie doszła do skutku; przyczyn takiego stanu rzeczy możemy się tylko domyślać. Niewątpliwie sporą rolę odegrała bierna postawa króla, który nie wyznaczył nowej placówce uposażenia, wyraźnie licząc na zaangażowanie materialne opactwa świętokrzyskiego, samego Mikołaja Forstka, a może także miejscowego rycerstwa oraz możnowładztwa. Rachuby te zawiodły, tym bardziej, że w opactwie łysogórskim w tym właśnie czasie zwyciężyły już inne tendencje, których znamienitym reprezentantem stał się faworyt królewski, Michał z Krakowa, wybrany w tymże 1451 r. opatem. Okres po 1433 r., po śmierci opata Mikołaja, charakteryzuje się wyraźnym wycofywaniem się opactwa z aktywnej działalności gospodarczej na Lubelszczyźnie (czyli w jego wschodnich posiadłościach), co wiąże się z przeprowadzaną wówczas komasacją dóbr. Rok 1450 przyniósł sprzedaż ostatniej, najdalej wysuniętej na wschód enklawy dóbr klasztornych, mianowicie pod Lublinem. Inicjatywa nowej fundacji pod Stradczem nastąpiła po prostu zbyt późno!

W tym samym mniej więcej czasie dogorywał również erem u stóp Łysicy. Prawdopodobnie już w 1437 r. opuścili go benedyktyni łysogórscy, co mogło mieć związek z opisanymi wyżej wydarzeniami łączącymi się ze zwycięstwem w opactwie kierunku przeciwnego reformom Mikołaja Drozdka. Ostatecznie w 1477 r. biskup krakowski osadził tu bernardynów. Niejasne wzmianki wskazują atoli na przetrwanie w pokrywającej Łysogóry puszczy idei życia eremickego aż do czasów nowożytnych.

Pewne reminiscencje byłego zaangażowania misyjnego opactwa widzieć można w podejmowanych przezeń akcjach politycznych. Wspomnieć tu trzeba przede wszystkim wyraźne w świetle źródeł zainteresowanie, a nawet udział benedyktynów łysogórskich w europejskim ruchu krucjatowym w latach 1459-1481. W 1490 r. przeor klasztoru, Jan (z Łomży?), był jednym z wizytatorów i reformatorów klasztoru bożogrobców w Przeworsku, placówki macierzystej dla takiegoż klasztoru w Leżajsku, powstałego tam po upadku eremu św. Marii Magdaleny. W Leżajsku i okolicach działał także kanonik krakowski Jan Bostowski, przedstawiciel rodziny bardzo ściśle związanej z opactwem świętokrzyskim. Nie wykluczone, że przeniesienie się części Bostowskich na Żmudź wiązać trzeba z pozostałościami wpływów konwentu łysogórskiego na jej obszarze.

Jedyną rzeczywiście trwałą reformą opata Mikołaja okazał się znany nam już podział dóbr klasztornych na stoły opaci i mniszy. Mimo wielokrotnych zakusów ze strony późniejszych opatów, zakonnikom udało się, przy poparciu władz diecezji i papiestwa, utrzymać go, a nawet poszerzyć. Miało to szczególne znaczenie w okresie późniejszym, zwłaszcza w XVI w., gdy dzięki oparciu we własnych dochodach łatwiej było mnichom przeciwstawiać się nieudolnym i zeświecczonym, często narzucanym z zewnątrz, opatom.

Niezamierzonym raczej przez inicjatorów podziału dóbr skutkiem wydaje się być natomiast odczuwalny wzrost bezpośredniego zaangażowania się zakonników w działalność gospodarczą. Wymogi oszczędności, lepszego dopilnowania swoich interesów okazały się silniejsze od zaleceń Reguły i prawa kanonicznego. O ile w okresie wcześniejszym do prowadzenia spraw sądowych i zarządu dóbr wynajmowano na ogół prokuratorów, syndyków i rządców spoza klasztoru, o tyle teraz coraz częściej funkcje te wypełniali mnisi. Notujemy także ich bezpośredni udział przy rozgraniczaniu dóbr konwentu. Szczególnie aktywnie uczestniczą zakonnicy w ściąganiu i sprzedaży należnych im dziesięcin. Nie odbyło się przy tym bez gorszących scen, bójek, pobić, a nawet zabicia mnicha — była to swoista cena takiego zaangażowania.

Potrzeby zarządu kluczem dóbr koło Solca nad Wisłą oraz dochodami z dziesięcin lubelsko-radomskich spowodowały wykształcenie się stałego ośrodka administracji, rodzaju małej prepozytury gospodarczej, usytuowanej najpierw w Braciejowicach, a następnie, już w XVI w., przeniesionej do Boisk. W tamtejszym dworze często rezydował prokurator konwentu. W okresie ściągania czynszów, danin i dziesięcin zjeżdżał doń sam przeor w towarzystwie kilku braci Na ich potrzeby postawiono obok kaplicę pod wezwaniem św. Benedykta, która źródłowo poświadczona jest jednakże dopiero w XVIII w.

Zwracaliśmy już uwagę, że śmierć opata Mikołaja stanowi w dziejach opactwa, a także w typie działalności podejmowanej przez zgromadzenie, istotną cezurę. Długie, osiemnastoletnie rządy jego następcy, Macieja, tworzą okres przejściowy, charakteryzujący się z jednej strony powolną acz konsekwentną eliminacją wprowadzonych reform, z drugiej zaś naciskiem na przebudowę i rozbudowę zaniedbanej gospodarki klasztornej. Trzeba przyznać, iż Maciej okazał się niezwykle sprawnym administratorem, umiejętnie wykorzystującym łaskę królewską i rozwój kultu relikwii Drzewa Krzyża Świętego. Władysław Warneńczyk, realizując wcześniejsze zamiary Jagiełły, ustanowił specjalnych doradców i opiekunów ekonomicznych klasztoru, mających troszczyć się, aby transakcje zawierane przez opactwo były dlań korzystne. Monit podobnej treści otrzymały też odpowiednie sądy ziemskie. Poparcie takie oraz dochody płynące z sanktuarium świętokrzyskiego i energia opata pozwoliły na przeprowadzenie komasacji dóbr, okrzepnięcie i rozkwit gospodarki klasztoru.

Nowy rozdział w dziejach zgromadzenia łysogórskiego rozpoczęło objecie opactwa przez wykształconego, dumnego i porywczego faworyta królewskiego, Michała z Krakowa. W świetle źródeł jego postać rysuje się jako przykład opata — wielmoży, mecenasa i polityka dla którego sprawowana funkcja w dużej mierze stanowiła środek, umożliwiający realizację ambicji prestiżowych i politycznych. Przyznać atoli należy, że w odróżnieniu od innych tego typu wypadków, opactwo nie straciło na tej sytuacji, a w każdym razie nie straciło w sferze materialnej. Opat wykazał wyjątkową wprost dbałość o rozwój i dobre funkcjonowanie narzędzia realizacji swoich planów, doprowadzając do prawdziwego rozkwitu opactwa. Bez przesady okres jego rządów nazwać można złotym wiekiem dziejów opactwa łysogórskiego. Był to jednakże inny złoty wiek niż ten, o którym marzył niegdyś Mikołaj Drozdek vel Mniszek. Rozwój opactwa potoczył się w kierunku zgodnym z tendencjami, charakterystycznymi dla pozostałych polskich opactw benedyktyńskich, aczkolwiek przez pewien czas na nieco wyższym poziomie.

Nowy opat z wielką energią przystąpił do budowy potęgi swego opactwa. Na pierwszy plan wysunęły się sprawy ekonomiczne. Zakończony został proces komasacji dóbr, które wzbogacone zostały licznymi nadaniami oraz zakupami, rozpoczęto intensyfikować działalność gospodarczą na słabo dotąd wykorzystanych terenach wokół Łyśca, rozwinięto nowe dziedziny gospodarki, zdecydo­wanie upomniano się o zaległe dziesięciny.

Nowym kierunkiem działalności opata i zgromadzenia stało się dążenie do włączenia do klasztoru podległych mu parafii i zamienienie ich na prepozytury klasztorne . Rozpoczęto od uregulowania stosunków z jedyną dotychczas prepozyturą w Mniszku, której prepozyt zaczaj wykazywać tendencje emancypacyjne. W 1462 r. prepozyturą ta wraz z wszystkimi dochodami i dobrami zamieniona została z cystersami wąchockimi na położoną bliżej Łyśca dużą wieś Jeżów z dziesięciną, w której jednakże nie było kościoła, stąd też nie powstała tu nowa prepozyturą93. Ubytek ten uzupełniono dzięki łasce króla, od którego w 1458 r. uzyskało opactwo dużą i majętną parafię św. Wojciecha w Wąwolnicy.

Przełomowym momentem stała się legacja Michała z Krakowa razem z Jakubem z Dębna do papieża i cesarza w 1471 r. Wykorzystując sytuację, uzyskał przedsiębiorczy opat od papieża, oprócz odpustów, także zatwierdzenie przejęcia przez zakonników zarządu nad parafią wąwolnicką, a przede wszystkim pozwolenie na inkorporację do opactwa parafii w obu Słupiach, Starej i Nowej, oraz w Koniemłotach. Realizacja tego przedsięwzięcia okazała się jednak w praktyce trudna i przeciągnęła się aż do przełomu XV i XVI w. Na prośbę Jana Długosza zrezygnował natomiast opat i konwent w 1467 r. z nie przynoszącego dochodów, zarządzanego przez świeckich prebendarzy, kościółka św. Wojciecha za murami Sandomierza, który został przeznaczony na uposażenie ukochanej fundacji Długosza, mansjonarzy sandomierskich, zaś opactwo świętokrzyskie uzyskało ważne ze względów prestiżowych prawo desygnowania kandydata na pierwszą mansjonarię.

Szczególny nacisk położył Michał z Krakowa na rozwój świętokrzyskiego ośrodka pątniczego. Celowi temu służyło podjęcie — najprawdopodobniej z jego inicjatywy — spisywania cudów dokonanych dziękie relikwii św. Krzyża. Rozbudowany ceremoniał liturgiczny, możliwość zamówienie specjalnych mszy celebrowanych przed relikwią, liczne odpusty, zwyczajowo zbiorowe obchodzenie świąt kościelnych w opactwie, wreszcie szczodrze wydawana woda i wino benedykowane, powszechnie używane jako środek leczniczy, ściągały do opactwa tłumy wiernych, w tym okoliczne rycerstwo. Nie bez znaczenia była także możliwość zetknięcia się z przedstawicielami możnowładztwa, dworu królewskiego czy samym monarchą, często odwiedzającym sanktuarium świętokrzyskie. Zaspokojeniu potrzeb ciała służyły karczmy z wyszynkiem piwa i wina, dwór, łaźnia oraz klasztorny gościniec. Nie zapomniano również o propagandzie starożytności samego miejsca fundacji, zamieszkałego ponoć już przed biblijnym potopem, głoszenia pierwszeństwa chronologicznego opactwa, jego pochodzenia z macierzy benedyktyńskiej, Monte Cassino, podkreślania niezwykłości okoliczności towarzyszących uzyskaniu przez klasztor cudownej relikwii oraz chwalenia jej niezwykłej mocy czynienia cudów.

Powstanie nowych prepozytur, a przede wszystkim tłumny napływ wiernych do opactwa, do sanktuarium świętokrzyskiego, postawiły mnichów łysogórskich przed trudnym zadaniem zorganizowania obsługi duszpasterskiej parafii i ośrodka pielgrzymkowego. Powszechnym stało się bezpośrednie zaangażowanie zakonników do obsługi duchowej wiernych. Potrzeby praktyczne przeważyły nad wymogami reguły i prawa kanonicznego. Niebezpieczeństwa i uciążliwości grożące z tego powodu zgromadzeniu i poszczególnym mnichom ilustrują perypetie związane z jarmarkiem łysogórskim, a zwłaszcza „przypadki” bogobojnego Mikołaja z Wielkiego Koźmina.

Ten ascetycznie nastawiony zakonnik, uważający za najcięższy grzech zetknięcie się z kobietą, posiadanie czegokolwiek na własność (lub nawet tylko dotknięcie pieniędzy) oraz opuszczenie klauzury, zmuszony był odprawiać egzorcyzmy nad opętaną przez diabła niewiastą, przyjmować ofiary, podejmować gości. Wbrew prawu kanonicznemu na rozkaz surowego opata wędrował sam, bez towarzysza, na dodatek już po komplecie i zapadnięciu ciemności, do odległej Wąwolnicy, a za wielką zasługę przypisuje mu jego biograf, że przechodząc przez pełen wiernych kościół klasztorny, pochylał głowę i nie rozglądał się na boki. Takich i podobnych dylematów moralnych możemy się domyślać wielu w tym czasie. Niewiele pomogło tu stałe korzystanie z usług duchowieństwa świeckiego oraz bernardynów spod Łysicy, którzy, jak już wiemy, zobowiązali się (w 1489 r.?) do pomocy przy spowiedzi wiernych podczas świąt i odpustów kościelnych.

Konieczność pomieszczenia i opieki nad pielgrzymami oraz gośćmi spowodowała wreszcie podjęcie inwestycji budowlanych. Przy znacznej pomocy monarchy, możnych (zwłaszcza Zbigniewa Oleśnickiego i Jakuba Sienieńskiego) oraz rycerstwa powiększono kościół klasztorny, wzniesiono dwa murowane skrzydła claustrum, a w końcu XV w. także nową infirmerię. W tej ostatniej pomocy lekarskiej udzielano nie tylko zakonnikom, ale i związanym z opactwem ludziom z zewnątrz, w tym np. Stanisławowi z Wojczyc, byłemu oficjałowi sandomierskiemu, który tu zakończył życie. Skądinąd aktywność medyczna i charytatywna benedyktynów łysogórskich jest zupełnie nieźle potwierdzona źródłowo.

Zakonnicy zajmowali się również kaznodziejstwem. Kazania wygłaszał, a zapewne i pisał, opat Mikołaj Drozde. Z podobnej twórczości Michała z Krakowa zachowało się słynne kazanie z exemplum o opacie wąchockim porwanym przez diabła. Jako kaznodzieje i twórcy kazań zasłynęli też dwaj inni mnisi: Mikołaj z Włoch (wieś pod Łyścem), zwany Włoskim, żyjący w pierwszej połowie XV w., oraz Jan z Szydłowa, postać końca XV i początku XVI w. Tu właśnie, na Łysej Górze, powstały na początku XIV w. sławne Kazania świętokrzyskie, używane chyba jeszcze na początku XV w.120 Co sprawniejsi mnisi-kaznodzieje zapraszani bywali do wygłaszania kazań także poza kościołem klasztornym czy prepozyturalnym. Rozwijała się też na Łyścu w XV w. twórczość muzyczna i liturgiczna.

Sławy przysparzały opactwu kontakty z Uniwersytetem Krakowskim. Mnisi i opaci: Jan Katarzynka, Mikołaj Włoski, Piotr z Borzykowa, Piotr z Miechowa, Wojciech bakałarz, Mikołaj Forstek, Michał z Krakowa, Maciej z Pełczyna, Jan Sartorius, Piotr ze Strzegomia, Jan z Szydłowa, Jakub z Krakowa — wymieniając jedynie osoby poświadczone źródłowo, zdobyli na nim wykształcenie jako mnisi lub też złożyli profesję łysogórską już po studiach. Paweł z Zatora, Stanisław z Brzezia i Stanisław z Kobylina, profesorowie krakowscy, oraz Stanisław z Wojczyc, doktor dekretów, wspomagali skryptorium i bibliotekę opactwa. Na jej potrzeby kopiowano też z polecenia opata Michała z Krakowa rękopisy wypożyczone z książnicy uniwersyteckiej, uzupełniając straty w księgozbiorze, jakie poczynił pożar opactwa w 1459 r.. Uczeni zaś i wychowankowie Wszechnicy Jagiellońskiej tej miary co Stanisław z Skalbmierza, Jakub z Paradyża, Jan z Dąbrówki, a także Hieronim z Pragi, Mikołaj Trąba, Jan Rzeszowski, nie mówiąc już o Janie Długoszu, obu Zbigniewach Oleśnickich, kardynale i arcybiskupie oraz Jakubie z Sienna, utrzymywali z opactwem bliskie kontakty.

Związki z Uniwersytetem Krakowskim, rozwój skryptorium i biblioteki, twórczości historycznej, muzycznej czy kaznodziejstwa, sięgają XIV i początku XV w., nasilając się w latach trzydziestych i czterdziestych XV stulecia. Jednakże rozkwit tego rodzaju działalności nastąpił w drugiej połowie XV w., w czym wielka zasługa opata Michała z Krakowa i jego współpracowników, znanych nam już Pawła z Krakowa, Andrzeja z Nowej Słupi, Mikołaja z Wielkiego Koźmina, Macieja z Pabianic, Macieja z Pełczyna, Bernarda Sądeckiego z Krakowa, a także Szymona z Nowego Sącza, Jana Paryża z Szydłowa, Jana z Kamieńca (Kamienicy?). Nie sposób nie wyróżnić spośród nich postaci Macieja z Pełczyna (Pyzdr), twórcy pięknej kolekcji źródeł historycznych, autora krótkiego rocznika, notującego główne wydarzenia poprzedzające jego wstąpienie do klasztoru na Łyścu, nowych wersji katalogu biskupów krakowskich (redakcja IV) i arcybiskupów gnieźnieńskich (red. I), być może pierwszego katalogu opatów łysogórskich, a także katalogu bibliotecznego.

Również od XIV w. pojawiają się pierwsze próby samookreślenia historycznego opactwa. Najpierw były to ustne informacje przekazywane innym pisarzom, na przykład Jankowi z Czarnkowa czy anonimowemu mansjonarzowi krakowskiemu, później, w XV w., nieudolne glosy notowane głównie na marginesach wzmianek kopiowanych aktualnie źródeł historycznych. W końcu XV w. wysiłki te zaowocowały powstaniem wspomnianego już katalogu opatów tudzież tajemniczej kroniki rodowej Odrowążów Sprowskich oraz wykrystalizowaniem się, szeregu legend klasztornych. Uwieńczeniem tego etapu rozwoju miejscowej historiografii było powstałe w latach trzydziestych XVI w. Narratio de fundatione..., czyli sławna Powieść rzeczy istej, będąca jego tłumaczeniem. Niestety, ta pierwsza kronika łysogórska, podobnie jak cała twórczość wcześniejsza, pozostaje anonimowa, choć nie ma wątpliwości, że wyszła spod pióra któregoś z zakonników.

Jak zwracaliśmy już uwagę, istotną, jeśli nie decydującą, rolę w rozwoju znaczenia i potęgi opactwa odegrał Michał z Krakowa, któremu zarzucaliśmy nieco chyba zbyt instrumentalne traktowanie podległej sobie placówki. Rzeczywiście, rozkwit opactwa umożliwił mu realizację ambicji prestiżowych i politycznych. Już na początku rządów opackich utworzył, właściwie od podstaw, dwór opacki złożony między innymi z synów okolicznego rycerstwa. W klasztorze przebywał Michał rzadko, zarządzając nim poprzez wysłanników i listy, w sprawach życia wewnętrznego zdając się na przeora. Miejscem jego stałej rezydencji był, zdaje się, Kraków, a ściślej, dogodnie położona kamienica przy ulicy Grodzkiej, koło kościoła św. Andrzeja, cenny dar Oleśnickich. Ułatwiało to znacznie kontakty z władzami kościelnymi i dworem królewskim. Ewentualnym miejscem rezydencji mógł być także dwór w podłysogórskiej Słupi.

Wiele czasu pochłaniały opatowi stosunki ze Stolicą Apostolską i wynikające z nich funkcje delegata papieskiego, związane zresztą zawsze ze sprawami opactwa tynieckiego. Trwały także procesy i spory, w części chyba prestiżowe, z biskupem krakowskim. Zaangażował się również Michał w spór o obsadę tegoż biskupstwa po śmierci Tomasza Strzępińskiego. Działalnością sensu stricte polityczną zajmował się Michał z Krakowa już przed wstąpieniem do opactwa świętokrzyskiego. Kontynuował ją także po objęciu opactwa. Z jego być może inicjatywy włączył się klasztor w ruch krucjatowy tego czasu. Często spotykamy go na ówczesnych sejmach.

Ukoronowaniem działalności w tym zakresie było powierzenie mu w 1471 r., wraz z Jakubem Dębna, ważnej i prestiżowej misji poselskiej do najwyższych zwierzchników chrześcijaństwa, papieża (do którego wygłosił łacińską orację) i cesarza. Rezultaty tej podróży, istotne bardziej dla opactwa niż władcy i państwa, charakteryzowaliśmy wyżej.

Pozycja i rola Michała z Krakowa w monarchii Jagiellonów nie była wcale li tylko kwestią wyjątkowego zbiegu okoliczności W XV w. opaci łysogórscy wyraźnie wchodzili w skład elity politycznej państwa, co wiąże się oczywiście z ogromnym znaczeniem świętokrzyskiego ośrodka pielgrzymkowego w tym okresie oraz specjalnymi związkami nowej dynastii z opactwem. Wcześniej, przed Michałem, podobną pozycję uzyskali na przykład znani nam Mikołaj Drozdek i Wojciech Łysy. Na uwagę zasługuje też postać Jana Katarzynki, opata w latach 1406-1413, który po rezygnacji i zmianie zakonu wstąpił do klasztoru augustianów w Krakowie, gdzie w 1422 r. uzyskał od przełożonego specjalne zezwolenie na utrzymywanie osobistych kontaktów „z królem i dostojnikami tak duchownymi, jak i świeckimi”. To był właśnie krąg, w którym stale obracali się piętnastowieczni opaci łysogórscy, a jak wskazują przykłady Andrzeja ze Słupi, Jana z Łomży, Jana z Szydłowa, a zwłaszcza Mikołaja z Koźmina, także niektórzy zakonnicy.

Jak widać, działalność opactwa świętokrzyskiego, bardzo zróżnicowana, nie zamykała się wyłącznie w ramach ustalonych przez regułę i prawo kanoniczne, nie pulsowała rytmem wyznaczanym przez zwyczaj i rutynę. Na jej kierunki decydujący wpływ miało kilka czynników. Dwa z nich sięgają czasów fundacji: jest to lokalizacja klasztoru na eksponowanym i tajemniczym szczycie Łysej Góry, wręcz predestynowanym do osnucia gęstwą podań i legend, a jednocześnie położonym stosunkowo daleko w kierunku wschodnich rubieży państwa piastowskiego, oraz rozmieszczenie uposażenia ziemskiego i dziesięcinnego, trwale wiążące zakonników z Puszczą Radomską i Lubelszczyzną. Dużą rolę odegrało uzyskanie przez opactwo na początku XIV w. pięciu cząstek Drzewa Krzyża. Świętego i uformowanie się wokół tej relikwii ogólnokrajowego ośrodka kultowego. Wreszcie podkreślić trzeba znaczenie nawiązania przez klasztor specjalnych kontaktów z nową dynastią, Jagiellonami, a szczególnie z Władysławem Jagiełłą i jego synami, dzięki czemu stał się on rychło ośrodkiem kultu dynastycznego i ogólnopolskiego. Wyraźne ślady odcisnęła też wola dwu wielkich, ale jakże różnych opatów: Mikołaja Drozdka i Michała z Krakowa.

Walory Gminy
  • Wielokulturowość Regionu
  • Dziedzictwo Historyczne
  • Malownicze Krajobrazy
  • Bogactwo Przyrody
  • Strefy Aktywności Turystycznej
  • Dobry Węzeł Komunikacyjny
  • Czyste powietrze
  • Gościnność Mieszkańców
0
Liczba sołectw
0
km2
Powierzchnia Gminy
0
Liczba ludności
Poleć stronę
Wypełnij formularz kontaktowy
Formularz zapytaniowy
Wypełnij formularz kontaktowy
Facebook
Opinie
Dodaj wpis
Zobacz wpisy
Wersja mobilna

Przewiń stronę do początku"